TA SZCZĘŚLIWA NOC
Tegoroczna Wigilia była jak do tej pory najtrudniejszym i
jednocześnie najpiękniejszym dniem spędzonym na misji.
Otwieram oczy wcześniej niż zazwyczaj. Ten
szczególny dzień się budzi... - słowa mojej ulubionej piosenki same cisną
mi się na usta. Po porannej Eucharystii przychodzi czas na wycinanie literek do
dekoracji kaplicy i pakowanie ostatnich prezentów. Kolejne trzy godziny pochłania
czekanie w kolejce na poczcie i drobne zakupy w mieście z Siostrą
Lorraine. Tuż przed lunchem wstawiam do piekarnika ostatnie piernikowe ciasto. Przedświąteczne
porządki przerywa potrzeba udekorowania ołtarza w maszym parafialnym kościele. Jest gotowy dopiero na godz. 18. Nerwową atmosferę buduje
nieudana próba naprawienia internetu. Dzisiaj tak bardzo chciałybyśmy zobaczyć
tych, których kochamy. Grupa młodych ludzi kontynuuje prace ogrodowe na terenie
naszej placówki. Dzień toczy się niby zwyczajnie, ale ja jestem gdzieś poza
tym wszystkim.
Nogami stąpam po zambijskiej ziemi, ale moje serce co chwilę
wędruje do Polski. Ukradkiem ocieram pierwszą łzę słysząc Oj, Maluśki, Maluśki... - ulubioną kolędę mojego Taty.
To już czas. Świąteczna dekoracja, polskie kolędy w tle, zapach piernika i
czerwonego barszczu coraz bardziej uświadamiają mi, że to
naprawdę 24 grudnia. Zmrok za oknem przysłania afrykańskie lato. Wszystko
wokół powoli ucicha. W tym roku jest nas tylko dwie - ja i moja misyjna Siostra,
której rok temu jeszcze praktycznie nie znałam. Wspólna modlitwa, łamany opłatek, dobre słowo, uścisk i łzy tęsknoty pomieszanej ze szczęściem.
Szczęściem, że jestem prowadzona ścieżkami, o których kiedyś nawet bym nie
pomyślała. Szczęściem, że kocham i jestem
kochana. Szczęściem, że mam za kim tęsknić. Szczęściem, że przyszedł Ten, na którego czekałam. Szczęściem,
że dzisiaj tak mocno mogę doświadczać, że jest Emmanuelem - Bogiem z nami, Bogiem ze mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz