UKŁADANKA
Pierwszy tydzień pracy na
placówce misyjnej właśnie powoli zasypia. Ja jednak zasnąć nie mogę. Mnóstwo obrazów wiruje w mojej głowie. Są jak kawałki jednej układanki, której nie potrafię poskładać
w całość. Jeszcze nie.
Jej pierwszą część tworzą przedpołudnia spędzone z Dziećmi
w garażu. Ceglane ściany, kilka ławek ułożonych w dwa rzędy, drewniana tablica, rozpisany alfabet i kilka zawieszonych na ścianie kartonów.
To nasza szkoła. Trudno o ciszę, bo nasze metody wychowawcze nie są tak
skuteczne jak uderzenie kijem. Ale ta porażka jest mobilizacją, by
jeszcze bardziej kochać. I przypomnieniem, po co tutaj jestem.
Kolejna część kłóci się z poprzednią. Cztero-, pięcio- i sześcioletnie Szkraby z Pre-school codziennie witają nas szerokimi uśmiechami. Z daleka krzyczą: My teacher! My
teacher! Przyczepiają się jak rzep uniemożliwiając wykonanie jakiegokolwiek ruchu.
Zadowolone zajadają przydzielony posiłek i tak samo radośnie machają na pożegnanie. Słyszę za plecami: See you tomorrow, my teacher! Promyki
radości...
O godz. 14.30 rozpoczyna się Oratorium. Dzieci przychodzą
jednak już dużo wcześniej. Cierpliwie czekają na coś do zjedzenia, na obejrzenie bajki, na
zabawę, na miłość... Wielkie ciepło przebija się przez widoczne na każdym kroku ubóstwo. Każde z nich wita się, jak potrafi. Każde szuka spojrzenia i uśmiechu,
by móc go odwzajemnić. Wstrzymuję łzę,
która ciśnie mi się do oka i poszerzam uśmiech, by dla nikogo go nie zabrakło. Francis
ściska mnie mocno za rękę i nie chcę jej puścić. Ja też nie.
"Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z
nich zaś największa jest miłość" 1Kor 13
Klucz do mojej układanki?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKasiu wracaj do zdrowia!!! TRZYMAMY TU WSZYSCY KCIUKI ZA CIEBIE :* :) :*
OdpowiedzUsuń